Jest coś w tańcu takiego, co od zarania dziejów łączy ludzi. Co powoduje, że tańczą wszyscy bez względu na płeć, wiek, status społeczny, przynależność kulturową. Tańczę od zawsze, więc dla mnie to czynność tak naturalna, jak oddychanie. Ale przecież nie każdy musi lubić tańczyć, a jednak robimy to wszyscy. Gdzie jest magia?

Mała, uzdrowiskowa miejscowość. Jest już późne popołudnie, w powietrzu unosi się zapach mocno kwiatowych, damskich perfum, zmieszany z wodą kolońską. Kobiety, z torebkami na ramieniu, zajmują miejsca. Mężczyźni, w wykrochmalonych koszulach, z perfekcyjnie zawiązanym krawatem, odsuwają szarmancko krzesła, pozwalając swoim towarzyszkom zabawy zająć miejsce odpowiednio blisko nich. Już wtedy jest czas na pierwsze spojrzenie spod polerowanych przez kwadrans okularów. Wodzirej zaczyna grać. Słychać pierwsze takty muzyki, kelner zgrabnie omija tańczące już pary. Wszyscy spragnieni tańca. Spragnieni bliskości, spojrzeń, emocji. Wszystkie stoliki opustoszały. Pary wirują w rytm znanych przebojów z lat sześćdziesiątych. Z czasów ich cudownej młodości. Pomimo tego, że słuch już nie ten, pomimo bólu w kolanie przy każdym obrocie, pomimo zadyszki, która pojawia się już przy „Kawiarenkach” – tańczą do ostatniego taktu. Wiedzą, że wiek nie ma znaczenia, a taniec nie ma ograniczeń. Ludzie spotykają się w tańcu, żeby uwolnić drzemiące w nich emocje, żeby wyrazić siebie, żeby być szczęśliwym.

Tymczasem, gdzieś na drugim końcu świata, rozpoczyna się fiesta. Tłumy tańczących zalewają ulice miast. Upał. Czterdzieści stopni, wilgotność powietrza nie pozwala swobodnie oddychać. Muzyka jest tak głośna, że nie ma możliwości na rozmowę. Jest tylko ruch. Aż ruch. Fala setek tysięcy ludzi płynie., poruszając równo biodrami. Uśmiechają się tak, że zastanawiasz się, jak być częścią tej społeczności. Jak zagarnąć choć kawałek tej kultury dla siebie. Nie liczy się zupełnie nic. Biedni, bogaci, amatorzy, profesjonaliści, dzieci, rodzice, dziadkowie. Wszyscy tańczą razem. Dają się ponieść tym emocjom, temu szczęściu, które wypełnia ich ciało z każdym dźwiękiem. Zatracają się, bo to jest ich chwila, ich czas oderwania od codzienności i pozwolenia sobie na bezkresną radość i mentalne oczyszczenie.

To jest właśnie ta magia. Tańczymy, bo daje nam to uczucie wyzwolenia. Kobiety odkrywają swoją kobiecość, stają się świadome swojego ciała i atrakcyjności. Nie muszą kontrolować swoich emocji i utartych zachowań. Są wolne, bo prawdziwe. Wszyscy pozwalamy sobie na zachowania, których boimy się okazać w codziennych sytuacjach. Odkrywamy się. Dajemy się ponieść. Tak po prostu. Muzyce, uczuciom, marzeniom. W tańcu jesteśmy swobodni, w tańcu wszyscy jesteśmy równi.

Kiedy zastanawiam się, co mnie samą w tańcu urzeka, jest to na pewno poczucie szczęścia. Zawsze, kiedy tańczę, uśmiecham się. Szczególnie tak wewnętrznie, uśmiecha się moja dusza, bo daję jej swobodę działania. A wtedy wydzielają się takie endorfiny, że mogę góry przenosić. Dlatego tańczę od zawsze, bo po prostu to kocham. Właśnie z tej miłości powstała laBonitaFit, świdnicki klub fitness i szkoła tańca dla kobiet i dzieci. Miejsce, przepełnione pasją, miejsce w którym poczujesz się wolna i piękna, poczujesz się po prostu laBonita!